Rok temu postanowiłam… Szczerze powiedziawszy, nie pamiętam już co postanowiłam. Poza rozpoczęciem nauki hiszpańskiego, która mi się udała. Ale te wszystkie postanowienia, które miałam w styczniu tego roku już około lutego przestały mieć znaczenie – dziś już nawet ich nie pamiętam. Dlaczego?
POSTANOWIENIA SĄ ZA TRUDNE
Obserwując się od kilku lat widzę, że moje postanowienia są nierzadko po prostu zbyt trudne. Niektóre udaje mi się zrealizować, ale z wielkim, na prawdę wielkim wysiłkiem. Nie dziwne więc, że kiedy pojawiają się trudności i jest ich coraz więcej to nam się odechciewa. Bo takie postanowienie to wejście na Everest w dwa dni, bez szczególnego przygotowania.
POSTANOWIEŃ JEST ZBYT WIELE
Zdecydowanie trudniej jest nam ogarnąć kilka postanowień w jednym czasie, zwłaszcza jeśli są one dla nas wymagające. W zeszłym roku na przykład postanowiłam zrobić dwa certyfikaty, z dwóch języków. Finalnie zrobiłam jeden – teraz wiem, że zrobienie dwóch byłoby zwyczajnie nie możliwe. Nie wkalkulowałam czasu przygotowań, ilości materiału i innych postanowień, które równolegle zajmowały mi głowę.
POSTANAWIAMY COŚ NIE MIŁEGO
Nienawidzę siłowni. Mam dużo szacunku do ludzi, którzy są w stanie sami iść na siłownię i ćwiczyć. Podobnie nienawidzę ćwiczeń na kręgosłup (niestety mam dość dużą skoliozę i zwyczajnie przez całe życie musiałam ćwiczyć – musiałam więc teraz tego nie znoszę). Moje niedawne postanowienia brzmiały „Będę chodziła na siłownię 3 razy w tygodniu” i „Będę ćwiczyła kręgosłup codziennie”. Możecie sobie wyobrazić, że już 6 stycznia miałam wątpliwości a w lutym skutecznie zapomniałam, że coś takiego w ogóle wymyśliłam. A właściwie dlaczego wybrałam jogi czy pilatesu, które bardzo lubię a która dodatkowo byłaby dobra na kręgosłup?
POSTANOWIENIA SĄ NIEPRECYZYJNE
Przez całe lata przepisywałam swoje postanowienie o certyfikacie z angielskiego na kartki z postanowieniami na kolejny rok. Nie bardzo byłam pewna, który certyfikat chcę zrobić, nie bardzo też wiedziałam kiedy. Na początku tego roku sprawdziłam konkretne daty, podzieliłam materiał do pracy na czas, który pozostał do egzaminu i mimo tego, że finalnie musiałam zdawać egzamin o prawie miesiąc wcześniej to i tak ten cel już więcej nie będzie miał być przepisany.
ŻYCIE NIE POMAGA
Moje postanowienie dotyczące codziennych ćwiczeń na kręgosłup na prawdę miało zadziałać. Ale nagle okazało się, że czasami muszę wyjechać na szkolenie i zwyczajnie nie mam gdzie poćwiczyć w pokoju hotelowym. I tak powoli, po jednym, dwóch, trzech dniach bez ćwiczeń mój mózg uznał, że po co to kontynuować skoro i tak za chwilę coś mi przeszkodzi.
Co w takim razie zrobić żeby postanowienia się udały?
ZMINIMALIZUJ ILOŚĆ
Zapisz swoje postanowienia na ten rok, ale spróbuj podzielić ich wprowadzanie na etapy – nie oczekuj od siebie, że dasz radę zmienić wszystko na raz. Wybierz jedno postanowienie na dwa miesiące. I małymi kroczkami zacznij je wprowadzać. Warto też zastanowić się co może nie wyjść i jak w obliczu tych ewentualnych niepowodzeń działać.
WYPRACUJ NAWYK
Kiedy już zajmujemy się jednym postanowieniem na raz mamy dużo więcej zasobów – czasu, uwagi, może i pieniędzy, żeby oddać się temu co robimy. Ogromnie ważna jest regularność. Przy każdym postanowieniu zastanów się jakie są etapy, co zrobisz jako pierwsze, z jaką częstotliwością. Niech te pierwsze kroki będą na prawdę banalne – chcę ćwiczyć – będę ćwiczyć 5 minut, 2 razy w tygodniu. Potem zwiększ długość i częstotliwość ćwiczeń. Dzięki temu wypracujesz nawyk a nie dostaniesz zadyszki po kilku wielkich próbach.
ZAPISZ TO
Zupełnie nieświadomie cały czas piszę o tym, że powinniśmy zapisać nasze postanowienia. To bardzo ważne. Dużo ciężej będzie nam udawać, że postanowień nie było, ale też nasz mózg będzie je trochę poważniej traktował – uporządkuje sobie co ma do zrobienia. Dodatkowo warto wypisać etapy każdego postanowienia – te małe kroczki. Psychologia mówi, że istotne jest też publiczne przyznanie się do swojego celu – trudniej nam będzie się z niego wycofać wiedząc, że inni wiedzą.
SPRECYZUJ CEL
Znany i kochany przez trenerów SMART. Dla przypomnienia: żeby cel był skuteczny musi być precyzyjny. Od lat przepisywałam postanowienie „Zobaczyć Taj Mahal”. Po latach zorientowałam się, że to marzenie – nie cel czy postanowienia. Według SMART cel powinien być
Sprecyzowany (jak najdokładniej określony)
Mierzalny (po czym będę widziała, że jest osiągnięty)
Ambitny (dla mnie osobiście ważny i odpowiednio duży)
Realny (taki, który mam szansę osiągnąć)
Terminowy (określony w czasie do kiedy go osiągnę)
Do tego dodałabym, zgodnie z nowym trendem, końcówkę ER, robiącym mój cel nawet SMATRER niż SMART. A ER to Ekscytujący, czyli po prostu atrakcyjny dla mnie i R (od recorded) czyli zapisany. I dzięki temu zamiast „Zobaczyć Taj Mahal” powstało „Do końca 2016 roku pojadę do Indii i zobaczę Taj Mahal w realu.” I tak zrobiłam.
USTAL ZASADY
Ten punkt wydaje mi się najważniejszy. Zamiast budować kolejne postanowienia spróbuj przekształcić je na zasady. Jako dziecko czytałam bardzo dużo książek. Potem, przez literaturę ze studiów, brak czasu itd., wypadłam z nawyku czytania książek dla przyjemności. Brakowało mi tego i ciągle postanawiałam, że „Będę czytać więcej”. Ostatnio ustaliłam z Michałem jeden konkretny wieczór poświęcony na czytanie – czytamy w czwartek – to moja zasada.
Uczyć się hiszpańskiego – w środę w przerwie w pracy powtarzam hiszpańskie słówka
Ćwiczyć kręgosłup – we wtorki i czwartki wstaję o 30 min wcześniej i ćwiczę przed śniadaniem
Dzięki temu moje mgliste postanowienie staje się narzuconym nawykiem. Przychodzi wtorkowy ranek i wiem, że to dzień ćwiczeń – traktuję to jako zadanie na dziś, nie coś mojego = nieważnego, tylko coś co jest równie istotne jak spotkanie z kimś czy zadania w pracy.
Mam nadzieję, że dzięki tym kilku prostym krokom będzie nam łatwiej osiągnąć swoje tegoroczne postanowienia i z marzeń zrobić konkretne cele gotowe do realizacji. Sprawdzimy w czerwcu 😉