Niejednokrotnie z ust osób będących w długoletnich związkach można usłyszeć, że „coś się wypaliło”, że „to już nie to samo”. No, trudno żeby to było to samo – dla naszego własnego dobra natura z biegiem lat przyzwyczaja nas do drugiej osoby i nasze serce nie wyskakuje z piersi przy każdym spotkaniu – w przeciwnym wypadku każdy długoletni związek kończyłby się, w najlepszym razie, chronicznym stanem przedzawałowym.
A więc poniekąd spodziewamy się, że długoletni związek będzie czymś innym niż jednorazowa przygoda, niż wakacyjny romans. Innym, ale czy to znaczy, że gorszym? Odnoszę wrażenie, że coraz więcej osób boi się wejścia w poważny związek i mam przeczucie, że wiąże się to właśnie z tą obawą przed nudą. Przed tym, że za parę lat będę już tak dobrze znał partnerkę / partnera, że już nic nie będzie do odkrywania. Nic bardziej mylnego! Wszystko zależy od nas!
W swojej książce „ACT with love”, Russ Harris mówi o 5 zjawiskach, które wpływają destrukcyjnie na związek i dzięki którym najpewniej wykończymy albo naszą relację albo siebie nawzajem (Harris układa je zresztą w akronim DRAIN (z angielskiego drenować, wyciekać)). Oto i one:
DISCONNECTION – „odłączenie”
Na początku związku każdy z nas odczuwa połączenie z drugim człowiekiem. Połączenie na różnych płaszczyznach – fizycznej, psychicznej, często duchowej. Spędzamy ze sobą czas, kochamy się, dyskutujemy, działamy wspólnie. Żeby być z kimś połączonym potrzebujemy uwagi skupionej na drugim człowieku. Ale czy to wszystko? Obok uwagi zdecydowanie niezbędna jest otwartość (och jacy otwarci jesteśmy na początku związku! Każda randka, niespodzianka jest przyjmowana z otwartymi ramionami) i ciekawość (tu podobnie, na początku związku rzadko kiedy zakładamy, że znamy człowieka na wylot). Dodatkowo często na początku związku „bierzemy partnera, takim jaki jest”, bez doszukiwania się problemów, akceptując wady. To wszystko sprawia, że czujemy się zaopiekowani, chciani, wartościowi. Kiedy jednak z czasem partner czy partnerka coraz więcej czasu spędzają w swojej głowie, rozmawiają z nami, ale w ich oczach widzimy przelatujące myśli na temat pracy, spotkania z przyjaciółmi czy jutrzejszej wczesnej pobudki możemy czuć się odepchnięci, nudni, niechciani. Nic miłego. Dodatkowo nierzadko odłączenie jednego partnera skutkuje odłączeniem drugiego (na zasadzie: on sprawdza fejsbuka przy kolacji, to ja też) co tylko pogarsza sytuację.
REACTIVITY – „reaktywność”
Niejedno z nas miało taką sytuację z której najpierw zareagowało a potem pomyślało. Zamiast zareagować na sytuację ze spokojem, otwartością, samokontrolą reagujemy impulsywnie, całkowicie dając się ponieść emocjom – jak na autopilocie. Im częściej reagujesz w ten sposób tym (najpewniej) częściej powodujesz agresywną obronę u swojego partnera / partnerki i dusisz waszą relację. Brakuje w niej tej wyrozumiałości i otwartości, która była między wami na początku. Tego braku przekonania, że „on tak zawsze będzie robił”, że ona „nigdy nie będzie taka i taka”. Ludzie się zmieniają, kształtują – żadne z nas nie jest ZAWSZE takie samo. Im głębiej i spokojniej będziemy ze sobą rozmawiać, tym większa szansa, że znajdziemy porozumienie.
AVOIDANCE – „unikanie”
Kto z nas lubi czuć negatywne emocje? To zupełnie jasne i naturalne – nikt. Im więcej w naszym życiu pojawia się nieprzyjemnych uczuć, myśli, przeżyć tym bardziej próbujemy ich unikać – nie są przyjemne i nie chcemy ich. I tu pojawia się kłopot – badania pokazują, że unikanie trudnych emocji jest powiązane z wyższym ryzykiem zapadnięcia na depresję, zaburzenia lękowe, stres czy popadnięcie w uzależnienia (Hyes, 1996). Dlaczego? Winne są nasze strategie unikania. Co najczęściej robimy kiedy nie chcemy czegoś czuć?
Wypijemy piwko, zapalimy papierosa, zjemy czekoladę i trudne odczucia zostawią nas w spokoju na chwilę. Z naciskiem na „na chwilę”. Czasem też celowo się rozpraszamy – oglądamy telewizję, robimy sudoku, chcemy się „zresetować”. Co w tym szkodliwego? Po pierwsze zmarnowany czas – policz ile czasu spędziłeś przed komputerem, gazetą, TV żeby „nie myśleć”? Po drugie – brak podjętego działania – po wstaniu sprzed telewizora nasze lęki, złości, smutki już na nas czekają. Przez godzinę rozwiązywania sudoku nie zniknęły, tylko cierpliwie czekały aż skończymy. Może nawet trochę urosły w tym oczekiwaniu na nas. Zamiast stawić czoła naszemu problemowi z partnerem/partnerką, zamiast przedyskutować trudną emocje czy sytuację, my coraz bardziej uciekamy w nasz wewnętrzny świat.
INSIDE YOUR MIND – „bycie w swojej głowie”
Nasz głowa uwielbia gadać. Czasem mówi coś mądrego, ale nierzadko spora część tego co produkuje to nieważne myśli. Gdyby zapisywać każdą myśl przez 24 godziny, ciekawe które później warte byłyby przeczytania? W moim przypadku raczej niewiele. A co robi nasza głowa w związku? Zabiera nas w podróże do przyszłości i przeszłości. Czasem zdarza jej się zabrać nas do pięknych dni, romantycznych spacerów, ale czasem wyrzuca nas w momentach trudnych, bolesnych, które już minęły, ale głowa chciałaby nam o nich przypomnieć. I jeszcze raz. No i może jeszcze raz. I im bardziej podróżujemy z naszą głową w przyszłość i przeszłość tym mniej jesteśmy tu i teraz. Tym mniej widzimy naszego partnera takim jaki jest, zza mgły naszych żali, oczekiwań, zranień.
NEGLECTING VALUES – zaniedbywanie wartości
Większość z nas zapytanych jakimi wartościami chlelibyśmy się kierować w naszym związku, jakimi chcielibyśmy być partnerami mówi, że kochającymi, wyrozumiałymi, cierpliwymi, wspierającymi itd. Raczej nie widzę kogoś kto mówi, że chce być czepialski, chamski, narzekający, niewierny, kłamliwy. W takim razie dlaczego w trakcie trwania związku nierzadko zbliżamy się do tej drugiej listy? Harris w swojej książce twierdzi, że to właśnie brak uważności i świadomości jakie wartości się dla nas liczą powoduje, że w pierwszej lepszej konfliktowej sytuacji nasze wartości magicznie znikają i włącza się w nas agresywny wojownik, obrażalska księżniczka, czy wredna wiedźma, którymi wcale nie chcieliśmy być.
Myślę, że każdy z nas zna z autopsji przynajmniej część wyżej wspomnianych zachowań. Sama pamiętam jak przewijały się przez moją relację a niektóre z nich nadal czasem się pojawiają. Ja osobiście widzę jak niezwykle ważna jest rozmowa z partnerem i uważność na niego, ale i na swoje potrzeby. Sygnalizowanie przy pierwszym dyskomforcie, że coś sprawia mi przykrość, mówienie o tym co byłoby dla mnie ważne, z czym się zmagam. Czasem ta wymiana zdań, to powiedzenie o sobie, o swoich emocjach czy trudnościach zatrzyma lawinę dalszego odłączania się od relacji i da szansę na powrót do tego na czym nam w związku zależy.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.