Podróże, które uczą kochać życie

Wiele osób, które znają mnie od dziecka dziwi się, że w ogóle podróżuje. Trzeba wiedzieć, że z reguły, w życiu się boję. Już niejednokrotnie słyszałam od znajomych czy rodziny, w odpowiedzi na opowieści o moich obawach i wielkookich lękach, że to niemożliwe żeby ktoś taki jak ja, kto nie ma odwagi powiedzieć czegoś głośniej wśród grupy nieznajomych, podróżował na drugi koniec świata. Sama czasem się zastanawiam o co chodzi, przynajmniej raz podczas każdej podróży myślę sobie „Ok, to już ostatni raz, już więcej nie dam rady wyjechać, już nie chcę, to za dużo.”, ale po tygodniu od powrotu szukam tanich biletów. Dokądkolwiek. O co w takim razie chodzi?

W podróży możesz być kim chcesz
Podróż jest dla mnie swego rodzaju czystą kartką. Jadę, sama, nikt mnie nie zna, nikt nie wie co głupiego powiedziałam w podstawówce, jak wyglądałam z trądzikiem ani czego się boję. Albo raczej, że się boję. Wyjazd daje mi szansę znalezienia w sobie barw, których może na co dzień nie widzę bo jestem przyzwyczajona do tego co zwykle robię, mówię, myślę. W podróży mam szansę zobaczyć się oczami innych i pomyśleć co takiego chciałabym żeby zobaczyli będąc ze mną. Nie udaję, to nie o to chodzi. Jestem sobą, ale mam szansę na odkrycie w sobie czegoś nowego a potem włączenia tej nowo odkrytej cechy do codziennego życia.
Nigdy w życiu nie powiedziałabym o sobie, że potrafię dobrze działać w stresie, do czasu kiedy zmuszona byłam przejechać w Indiach spory kawałek tuk tukiem, w nocy z dwoma mężczyznami, sama. Myślałam, że umrę ze strachu, ale nagle mój mózg nastawił się na działanie, co zrobię jeśli zaczną mi w jakiś sposób zagrażać, co mogę zrobić teraz żeby zwiększyć swoje poczucie bezpieczeństwa.

Cieszysz się tym co masz
A nie masz za wiele. Swoje życie przez miesiąc nosisz na plecach (i przy okazji odkrywasz też, że wiele więcej nie potrzebujesz), zatrzymujesz się w miejscach, w których normalnie nie chciałbyś nocować, jesz jedzenie, którego normalnie byś nie zjadł, ale cieszysz się, że to wszystko jest. Że udało Ci się znaleźć nocleg lepszy od poprzedniego, że jedzenie tym razem nie chciało jak najszybciej Cię opuścić. Że w hostelu jest miska w której możesz uprać ciuchy. To czy jesteś umalowana, czy masz czyste włosy albo jak wyglądasz na zdjęciu odchodzi na bocznicę.

Poza tym zaczynasz realnie oddzielać rzeczy na które masz wpływ od tych na które nie masz.
Nie zapomnę drogi z Varanssi do Delhi, która trwała 2 razy dłużej niż miała trwać, ale po pierwszych 10 minutach wściekania się dociera do Ciebie, że to nic nie zmieni. I zaczynasz mieć z tego zabawę robiąc zdjęcia, rozmawiając z innymi pasażerami czy planując słuszny podział 3 ostatnich herbatników na najbliższe 5 godzin jazdy. Dowiadujesz się, że umiesz się czymś nie przejmować, przyjąć coś z luzem, albo w najgorszym wypadku, wytłumaczyć sobie, że Twoje nerwy nic nie zmienią i dalej czerpać z dnia jak najwięcej.

IMG_5357

img_5356.jpg
Zdjęcia zrobione z okna autobusu w drodze do Delhi

Poznajesz ludzi
Poznajesz ludzi, którzy mają tę samą pasję co Ty. Podłączasz się do nich, tworzysz mikro świat, spędzacie ze sobą dzień, dwa, tydzień a czasem tylko kilka godzin w podróży. Czasem słuchasz ich historii a czasem stajesz tych historii częścią. Pamiętam Panią z Wietnamu, która robiła najlepszą zupę na targu i do której chodziliśmy przez kilka dni, pamiętam ludzi w pociągu w Indiach, którzy siedząc mi prawie na plecach pokazywali na starych motorolach zdjęcia ich psów, babć i dzieci. To wspaniałe uczucie, że gdzieś na drugiej stronie ziemi są ludzi, którzy przez chwilę byli częścią Twojego życia, że Wasze drogi się przecięły i każde z Was poszło dalej. Czasem oglądając swoje zdjęcia z podróży myślę sobie ile istnień na nich uwieczniłam, w ilu komputerach czy telefonach jest też moja osoba i cieszy mnie to, że tyle na świecie jest momentów w których możesz być z innymi, często znajomymi tylko na chwilę.

Możesz złapać flow
Ja podróżując wiem, że robię to co kocham. Kiedy jadę autobusem i po prostu patrzę przez okno, kiedy siedzę w kawiarni i piszę dziennik i wiem, że nigdzie mi się nie spieszy, że zrobię wszystko tak jak chcę i czuję. Momenty w których wiesz, że jesteś we właściwym miejscu. I te momenty zostają jak fotografie. Nawet teraz kiedy o tym piszę widzę przed oczami te chwile w których jedyną moją myślą było „Życie jest piękne”.

 

O tych prostych myślach przypominają mi podróże. Jeżdżąc mam czas żeby pomyśleć, pobyć ze sobą, przyjrzeć się sobie i innym. Myślę jednak, że kolejnym wyzwaniem będzie przeniesienie tego stanu umysłu czasu drogi na moje codzienne życie. Czemu miałabym nie szukać swoich nowych cech będąc ze swoimi bliskim, czemu miałabym nie czuć, że życie jest piękne idąc do pracy albo poznawać ludzi czekając na przystanku w Warszawie a nie w Bangkoku…
To wszystko siedzi głęboko w naszych głowach, to poczucie siły, spełnienia, i to od nas zależy czy je zauważymy, damy mu wyrosnąć i będziemy pielęgnować.